Cold wave
O Joy Division dowiedziałem się przypadkiem. Byłem z kumpelą po zakupy w hipermarkecie i w koszyku z wyprzedażami kasetowymi pośród Krzysia Krawczyka i przebojów biesiadnych leżała kaseta z fajną zielona okładką. Spodobała mi się nazwa i tytuł bo pamiętam , że nie pasowały do siebie i do tego wesołego koloru na okładce. Kasetę zajechałem w 3 miechy na walkmanie i jamiku. Nie znałem angielskiego, do tej pory znam słabiutko, ale to co działo się w tej muzyce było jak strumień mojej świadomości. Konformistyczne i układne zupełnie nie prawdziwe powierzchowne akcenty przykrywające ból, chaos i wściekłość na wszystko, nienawiść do wszystkiego ale przede wszystkim do siebie.
Myślę, że Curtis był dwubiegunowy, control to kawałek o manii, o tym jak nie wiesz co czujesz, co myślisz, gdzie idziesz, po co oddychasz. O takiej manii w której nie czujesz się fantastycznie, tylko takiej gdzie wszystko co złe masz w sobie podkręcone poza granice. Kiedy chcesz skrzywdzić wszystkich a najbardziej siebie. I masz to poczucie, że jesteś tylko trochę bo się rozmyles wśród tysięcy dziwnych naracji, które napierdalają Ci w głowie.